Długo zastanawiałam się nad zamówieniem pudełka PINKJOY, tak długo, że ominęła mnie edycja rosyjska. Widząc posty dziewczyn, które zdecydowały się na zakup, żałowałam, że tyle zwlekałam. Pozostało mi tylko ślinienie się do tych wszystkich wspaniałości. Dlatego gdy dowiedziałam się, że zostało tylko kilkanaście pudełek z kampanii włoskiej ciupasem pobiegłam je zamówić (i złamałam tym samym kosmetyczny post!). Paczka od wczoraj jest w moim posiadaniu. Czy było warto?
Na początku poczułam się rozczarowana widząc, że pudełko nie jest różowe, tylko białe... ale notatka z przeprosinami mnie obłaskawiła :) Nie wiem, dlaczego zniknęły tradycyjne pudełka, ale przyznać trzeba, że firma wyszła z sytuacji z klasą.
W środku pudełka wiosna rozkwitła na całego. Zielony papier w kwiatowy wzór może się kojarzyć tylko z tą porą roku. Ten niewielki, radosny akcent od razu poprawił mi nastrój. Zawartość PINKJOY została zapieczętowana za pomocą piankowego serca.
Najważniejsze są jednak produkty! Od razu powiem, że zaskoczyła mnie ich różnorodność: jest i coś dla ciała, dla dłoni, paznokci, twarzy. Nie zabrakło także przedstawiciela kosmetyków kolorowych. Jak zapowiadano na profilu PINKJOY na FB - jest też coś dla brzucha :) O tym za chwilę.
Pierwszym produktem, który zwrócił moją uwagę to pełnowymiarowy żel pod prysznic Omnia Botanica. Mina mi zrzedła, gdy zobaczyłam napis, mówiący że produkt pachnie różą i miętą. Na samą myśl mnie odrzuciło! Niepewnie, bardzo powoli otworzyłam tubkę i świadoma zbliżającej się katastrofy (i skrętu twarzy) zbliżyłam nos. I wiecie co? Zapach bardzo mi się podoba! Jest daleki od przesłodkiego i duszącego aromatu róży którego nie znoszę. Całe szczęście kompozycję uzupełniono o znaczne ilości mięty co sprawia, że kosmetyk pachnie ładnie i świeżo. Nie mogę się doczekać, kiedy go wypróbuję, choć na początku przeżyłam chwilę grozy.
Kolejne produkty pochodzą od firmy Miss Broadway (sama nazwa mnie urzekła ;). Pierwszy kosmetyk to wysuszacz do lakieru. Chociaż nigdy nie używałam tego typu wynalazków myślę, że może okazać się bardzo przydatny, oczywiście gdy zacznę na nowo malować paznokcie. Póki co jestem zaintrygowana, jednak jeszcze przez jakiś czas muszę obejść się smakiem.
Czarnego eyelinera nigdy za dużo, przynajmniej w moim przypadku. Jeżeli okaże się przyzwoitej jakości, to zużyję go do ostatniej kropli. Według opisu ma dawać intensywny kolor i nie rozmazywać się. Dla mnie spełnienie przez produkt tych dwóch obietnic w zupełności wystarczy.
Oba produkty są pełnowymiarowe.
Oto produkt, który zainteresował mnie najbardziej: odżywczo-nawilżający krem do twarzy z organicznym olejem arganowym Omnia Botanica. Co do tego produktu mam ogromne nadzieje, zwłaszcza, że olejek arganowy jest już na drugim miejscu w składzie. Ogromnie żałuję, że nie jest to produkt pełnowymiarowy - to byłaby prawdziwa bomba!
Foliowe zawiniątko zawiera próbki polskich produktów: krem do rąk Shea Line o zapachu gorzkiej czekolady i pomarańczy firmy The Secret Soap oraz mydło w kostce o zapachu mandarynki i bergamotki od Scandia Cosmetics. Próbki zawsze spoko, ale chętnie przytuliłabym również jakiś kupon zniżkowy dla klientek PINKJOY :).
Z tego co kojarzę oba produkty zawierają organiczne składniki, wśród nich dużo, dużo olejków a ja olejki bardzo lubię.
Jak już wspominałam, w pudełku znalazło się także coś dla brzuszka. Ekipa PINKJOY kusiła na swoim FB zdjęciami pysznych włoskich deserów i obiecała, że w pudełku znajdzie się coś związanego z tymi przysmakami. Szczerze? Spodziewałam się żelu pod prysznic lub balsamu o zapachu tiramisu. Zwinięty w rulonik i przewiązany różową wstążką przepis na Panna Cottę mnie rozbawił. Zachowuję przepis i przymierzam się do gastronomicznych eksperymentów.
Nie będę kłamać: na początku byłam trochę rozczarowana pudełkiem i wciąż porównywałam je z edycją rosyjską, która dla mnie jest smakowitym, choć już niedostępnym kąskiem. Jednak w trakcie tworzenia tego posta i przeanalizowaniu jego zawartości, stwierdzam, że nie jest źle. Największym bólem jest dla mnie krem z olejkiem arganowym jako miniprodukt (choć widząc cenę pełnej wersji, miniatura już mnie tak nie dziwi). Właściwie nie ma tu produktu, który by mnie nie zainteresował. Być może sęk w tym, że bardziej lubię w tego rodzaju pudełkach dostawać produkty pielęgnacyjne, ale jak teraz o tym myślę, no to nie ma chyba bardziej uniwersalnego kosmetyku niż czarny eyeliner. Na pewno są większe szanse trafienia w gusta większości niż w przypadku chociażby cieni do powiek czy podkładu. Ja kreskę maluję bardzo często, więc tym produktem nie wzgardzę.
O żadnej z tych marek kosmetycznych nie słyszałam wcześniej - tyczy się to także próbek polskich firm. Tutaj PINKJOY zdecydowanie wyprzedza inne tego typu serwisy, gdzie produkty dostępne w drogeriach pojawiają się dość często. Moją uwagę zwracają także takie niewielkie drobiazgi jak choćby notka z przeprosinami czy przepis na deser - mam wrażenie, że firma bardziej wychodzi do klienta, daje mu coś ponad pudełko z kosmetykami. Takie dodatki sprawiają, że pudełko zdaje się być bardziej spersonalizowane.
Podsumowując: Może nie jest to pudełko idealne i może nie jest tak dobre jak to rosyjskie, ale nie żałuję zakupu. Na pewno nie miałabym dostępu do kosmetyków włoskich a i obecne w pudełku produkty polskich firm pewnie jeszcze długo pozostałyby dla mnie nieznane. Każdy kosmetyk jest przydatny i wcześniej czy później znajdzie u mnie swoje zastosowanie.
Tak więc czekam na ogłoszenie kolejnego miejsca podróży i kolejną kampanię. I proszę, proszę o powrót pudełka rosyjskiego!
W sumie nie żałuję, że go nie kupiłam. Zastanawiam się, czy się złamać czy też nie, ale o ile przy marcowym shinyboxie zalowalam tak tutaj nie. Ciekawe z jakiego kraju będą kosmetyki następnym razem. Jeśli azjatyckie to kupię od razu :)
OdpowiedzUsuńJa wciąż jestem trochę rozczarowana. Szczególnie, że jednak mimo wszystko eyeliner? Naprawdę? Takich produktów jest miliony. Już wolałabym cień.
OdpowiedzUsuńWysuszacz? No wybacz, ale to też jest generalnie produkt łatwo dostępny.
Też wystraszyłam się zapachu, ale faktycznie okazał się zacny ;)
Na tej samej zasadzie możesz być rozczarowana, że dostałaś żel pod prysznic bo ich na rynku też jest od groma i trochę ;) Eyeliner to jednak klasyk - dużo osób używa tego typu produktów i dla firmy na pewno jest to bezpieczniejszy wybór niż cienie, bo dane kolory nie każdemu pasują. Ja np. wściekłabym się, gdybym trafiła na zielony cień :P A wysuszacz to dla mnie nowość, żadna ze mnie lakieromaniaczka, więc jestem zaciekawiona.
Usuńjestem jedyna co ten zapach mi płyn do wc przypomina? chociaż fajnie się pieni i ma miły skład <3 A pudełko mi się podoba. I rosyjskiego już niech nie bedzie bo znów będe musiała kupić, żeby zrobić sobie zapas : p
OdpowiedzUsuńJuż na którymś z kolei blogu widzę post o PinkJoy, muszę przyjrzeć mu się bliżej bo idea bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie zamówiłam pudełka z tej edycji, byłabym rozczarowana. Edycja rosyjska była w 100% doskonała.
OdpowiedzUsuńKurcze, ile tych pudełek się narobiło.
OdpowiedzUsuńJa zatrzymałam się na Shiny i Glossy. Ale i te ostatni raz zamówiłam prawie rok temu. Rozczarowałam się bo niby mają zawierac luksusowe marki do wypróbowania, a jak kiedyś obliczyłam wartość pudełka to jakieś 70zł mi wyszło i produkty jakieś nieciekawe....
Poprzednie było zdecydowanie lepsze ;) aczkolwiek wielki plus za podejście ekipy. Karteczka z przeprosinami, papier, serduszko to naprawdę fajne motywy, które mocno wpływają na pozytywny odbiór. Pomysł z przepisem też wydaje mi się lepszy, niż np. takie coś jak gorący kubek, bo tego się spodziewałam ;)
OdpowiedzUsuńnie słyszałam jeszcze o tym pudełku, wygląda ciekawie:)
OdpowiedzUsuń