Dawno nie zaglądałam do swojego blogosferowego kącika. Obecnie albo się uczę albo załatwiam multum spraw (jak wiadomo biurokracja to zżeracz czasu). Mam nadzieję, że niedługo będę mogła pochwalić się na blogu tym, nad czym obecnie pracuję. Trzymajcie kciuki, by wszystko się udało. :)
Naprawdę nie mogłam doczekać się kwietniowego ShinyBoxa. Choć temat pudełka nie do końca mi odpowiadał, gdyż jestem ostatnią osobą dbającą o figurę, w pamięci wciąż miałam bardzo udaną poprzednią edycję. Kurier jak zwykle zawitał pod moją nieobecność - miałam ogromne szczęście że w akademikowej recepcji była akurat najsympatyczniejsza z Pań. Jednak pudełko szczęśliwie jest u mnie a ja jestem szczęśliwa, że nie musiałam toczyć się po nie na drugi koniec miasta.
Mam wrażenie, że kwietniowy ShinyBox nie był promowany na Facebooku tak mocno, jak ostatni, jednak moją ciekawość wzbudziła możliwość otrzymania nawet dziesięciu produktów w subskrypcji.
Pierwszą rzeczą po zdjęciu pokrywy jest oczywiście stado ulotek. W boxie
znajduje się także plakat od jednego z partnerów pudełka zatytułowany
"Schudnij z nami do lata!". Plakat prezentuje kaloryczność popularnych
produktów spożywczych. Nie powiem - jeżeli ktoś dba o linię taki plakat
może bardzo się przydać.
Już wcześniej miałam ogólne pojęcie o tym, ile kalorii ma dany produkt. Zszokowała mnie jednak podobna wartość kaloryczna avocado i czekoladowej muffinki. Ten fakt zmotywował mnie do wprowadzenia natychmiastowych zmian w moim jadłospisie (oczywiście z korzyścią dla muffinki ;).
Rabaty, rabaty, rabaty... Gdy zauważyłam wśród nich ulotkę Clochee, taką samą jak w marcowym Shiny, pomyślałam, że w pudełku znajdę miniprodukt od nich. Niestety, nie tym razem.
Wreszcie to, co najważniejsze, czyli kosmetyki! Po otwarciu pudełka pomyślałam "Na bogato!". Zdawało mi się, że produktów jest strasznie dużo. I owszem, ilościowo jest ich sporo, bo aż siedem, z jakością jest już gorzej.
Produkt pełnowymiarowy - dezodorant Rexona. Biorąc pod uwagę temat przewodni pudełka od razu stawiałam, że w jego zawartości znajdzie się tego rodzaju produkt. Ale Rexona? Lubię tą firmę i produkt zużyję (choć po stokroć wolę formę w kulce), ale jest to produkt dostępny w każdej drogerii.
Najgorzej wypada jednak w konfrontacji z faktem, że jest to jeden z dwóch (dla subskrybentek trzech) produktów pełnowymiarowych.
Najgorzej wypada jednak w konfrontacji z faktem, że jest to jeden z dwóch (dla subskrybentek trzech) produktów pełnowymiarowych.
Kolejnym produktem jest minizestaw od firmy Mythos: naturalna gąbka z Lufy i żel pod prysznic. Gąbki jestem ciekawa i z chęcią ją wypróbuję. Co do żelu to mógłby być większy - nie byłabym zła za pełen produkt. Przeraziłam się gdy przeczytałam na opakowaniu "żel pod prysznic oliwka" - bałam się, że będzie pachniał oliwkami których nienawidzę najbardziej na świecie. Całe szczęście, że zapach okazał się bardzo ładny.
Pora na zestaw do paznokci.Lakierem nie pogardzę, tym bardziej, że jest
to fajny, mocny róż - idealny na wakacje. Naklejek od Donegal używałam
i sprawowały się bardzo dobrze, chociaż tamte były "całe", w kwiatowy
wzór. Tutaj, o ile mnie oczy nie mylą, jest sama siateczka. Ciekawe.
Boli mnie jednak to, że jest do znowu marka drogeryjna (dostępna w Naturach) i jest to, co tu dużo mówić - tanioszka. Lakier jest malutki (raptem 6 ml) i jeżeli pozostajemy przy takiej pojemności, wolałabym coś droższego lub trudniej dostępnego.
Boli mnie jednak to, że jest do znowu marka drogeryjna (dostępna w Naturach) i jest to, co tu dużo mówić - tanioszka. Lakier jest malutki (raptem 6 ml) i jeżeli pozostajemy przy takiej pojemności, wolałabym coś droższego lub trudniej dostępnego.
Radość wzbudził u mnie kosmetyk do makijażu marki Make Up Store. Nie
znam tej firmy, jednak oczy mi zaświeciły, gdy zobaczyłam że jest to
produkt do ust. Konkretniej - konturówka. Kolor jest ciemny, ja
określiłabym go jako bordowy (nazwa zresztą to potwierdza - Russian
Bordeaux), a więc bardziej odpowiedni na jesień. Niemniej jednak bardzo
lubię takie kolory i gdy nadejdą chłodniejsze miesiące na pewno nie raz
nałożę ją na usta. Bardzo się cieszę, ale niestety, jest to dodatkowy
produkt dla subskrybentek.
Kolor kredki wypróbowałam na dłoni, później myłam ręce, no i ciężko było
:) Kolor, choć nieco bledszy, nadal jest na mojej ręce. O kosmetyku
mogę więc powiedzieć tylko, że zapowiada się bardzo dobrze.
A teraz hicior roku: ampułka (jedna!) antycelulitowa z kofeiną i
teofiliną od Syis. Pokazana już wcześniej w opakowaniu, powyżej już sama
ampułka i porównanie rozmiarów w lakierem. Produktu jest aż 10 ml i na
jedno użycie na nogach wystarczy. Gdy myślę o kosmetykach które można
określić hasłem "Fit & Shape" od razu myślę o produktach
ujędrniających, niby wyszczuplających. Ewentualnie o jakimś kremie na
rozstępy. To może jest i kosmetyk tego rodzaju ale jeżeli działa po
jednym zastosowaniu to wnioskuję o Nobla dla producenta tego wynalazku.
Niektóre z takich kosmetyków może i działają ale kluczem do tego jest systematyczne stosowanie, a i tak nie sądzę, by efekty były zadowalająca po pierwszym skończonym opakowaniu. Jedna ampułka to jakiś żart. O wiele chętniej widziałabym tu jakieś serum/żel od Eveline. Co prawda jest to marka ogólnie dostępna, ale słyszałam dużo dobrego o tych kosmetykach. Poza tym ich cena pozwalałaby na umieszczenie w ShinyBoxie produktu pełnowymiarowego, po którego zużyciu można już coś powiedzieć o działaniu.
Obecnie nie jestem nawet pewna, czy chce mi się bawić w wydostawanie tego produktu.
Niektóre z takich kosmetyków może i działają ale kluczem do tego jest systematyczne stosowanie, a i tak nie sądzę, by efekty były zadowalająca po pierwszym skończonym opakowaniu. Jedna ampułka to jakiś żart. O wiele chętniej widziałabym tu jakieś serum/żel od Eveline. Co prawda jest to marka ogólnie dostępna, ale słyszałam dużo dobrego o tych kosmetykach. Poza tym ich cena pozwalałaby na umieszczenie w ShinyBoxie produktu pełnowymiarowego, po którego zużyciu można już coś powiedzieć o działaniu.
Obecnie nie jestem nawet pewna, czy chce mi się bawić w wydostawanie tego produktu.
Dwa ostatnie elementy pudełka. Firmę Clarena znam ze słyszenia, a słyszałam dużo pozytywów. W kwietniowym ShinyBoxie znalazła się miniatura Diamentowego kremu liftingującego. Lifting nie jest mi czymś niezbędnym, więc jeżeli sama go nie użyję, to oddam go mamie. Nawet jeśli nie jest to kosmetyk dopasowany do mnie, to i tak należy do lepszych z pudełka.
Ostatnie produkty pomyliłam z zestawem słodzików :P Myliłam się - jest to zestaw kremów Synchroline, czyli: dwa balsamy do ciała, jeden krem antycelulitowy oraz krem do twarzy z filtrem.
Wszystko fajnie, próbki nie są złe, jednak szkoda, że były jednym z dodatkowych produktów dla subskrybentów.
Spis produktów wykazuje, że mogłam otrzymać jeszcze babeczkę do kąpieli ze sklepu Pachnąca wanna. Fajny pomysł, ale cieszę się, że nie trafiłam na ten dodatek - od około miesiąca nie jestem w posiadaniu wanny a widok takiej babeczki tylko zmógłby mój smutek.
Kwietniowy Shiny to pudełko "pierdółek" - kosmetyków jest dużo, ale ich pojemności rozczarowują. Produkty pełnowymiarowe to te najmniej ciekawe (nie liczę kredki jako, że nie znalazła się w pudełku podstawowym). Myślę jednak, że wolałabym dostać cztery produkty pełnowymiarowe (lub znaczne miniatury ciekawych produktów) niż osiem czy dziesięć próbek.
Największym rozczarowaniem jest ampułka i nie jestem pewna, czy ją zużyję. Reszta produktów, nawet próbek, choć nie jest wybitna, znajdzie swoje zastosowanie. Bardzo chciałam by to pudełko było tak dobre, jak to marcowe, ale "Fit & Shape" zasługuje jedynie na trójkę (może z małym plusem).
A co Wy myślicie o Fit-pudełku?
Generalnie - bez komentarza... po ostatnim superowym pudełku taki kit wciskać... Antyperspirant ok, ale Vichy a nie drogeryjna rexona. Donegal? Słabo mi się robi jak o tym pomyślę. Dobrze, że nie zamówiłam. A chciałam zamówić majowe, w sam raz na moje urodziny, ale szczerze to po tym pudełku chyba jednak nie zamówię.
OdpowiedzUsuńWidzę, że sporo jest negatywnych wrażeń po najnowszych Shiny..faktycznie chyba trochę się zagubili w tych dodatkowych/standardowych produktach...
OdpowiedzUsuńTo pudełko to jedna wielka tragedia...Ampułka na raz, jakiś krem liftingujący, antyperspirant (tak jakby w domu ktoś nie posiadał) Naprawdę spodziewałam się czegoś na miarę marcowego shiny
OdpowiedzUsuńDaj spokój... moją opinię już czytałaś, więc nie będę się powtarzać. Fajnie, że chociaż masz ładniejszy kolor lakieru niż ja ;]
OdpowiedzUsuńwidzę,że nikomu chyba się zbytnio pudełko nie podoba.. cóż, ale mi się podoba Twoj blog i z chęcia poobserwuję, jeżeli masz ochotę zapraszam o siebie :)
OdpowiedzUsuńŻarcik sobie zrobili... Powinni to zrekompensować w następnym pudełku...
OdpowiedzUsuńJa sie cieszę, ze go nie zamowilam, bo bym sie załamała....
OdpowiedzUsuńMiałam balsamy od Eveline ujędrniające (rozgrzewające i chłodzące) i polecam, spełniają swoją funkcję i są wprost idealne la lato/zimę (zależnie od wersji).
OdpowiedzUsuńRexna w ShinyBox? Serio? Chyba lepsza by była jakaś eko kulka, czy coś. Jakiś żel energetyzujący pod prysznic, balsam... Ale na Rexone bym nie wpadła :D
Trochę kiepskie, ale cóż zrobić.
OdpowiedzUsuńFajny blog- nominowałam CIę do Liebster Award. Więcej info u mnie. Zapraszam :D
No cóż, produkty pozostawiają wiele do życzenia. Zaciekawił mnie lakier i ta konturówka.
OdpowiedzUsuńJakoś mnie to pudełko nie powaliło/ Może kolejne będzie lepsze :) P.S. Przy okazji zapraszam Cię do wzięcia udziału w rozdaniu na moim blogu :)
OdpowiedzUsuń