środa, 29 stycznia 2014

Zamówienie z Oriflame - katalog 1/2014

Pora odkurzyć bloga po długiej przerwie! Jak wspomniałam w jednym z ostatnich postów, nie czułam się najlepiej, a po sylwestrze było tylko gorzej. Przez mocne leki byłam całkowicie nie do użytku. Na szczęście jest już o wiele lepiej.
Planowałam choćby napisanie posta z postanowieniami noworocznymi (głównie dotyczących spraw związanych ze zdrowiem i urodą), ale nie wiem, czy ma to jeszcze sens. Dajcie znać.

Stąd też post z zakupami z Oriflame. Katalog 1 już dawno się skończył, ale większość z tych rzeczy można znaleźć w aktualnej ofercie. Jeżeli nie, to pojawią się ofercie za jakiś czas. Poza tym kosmetyki cały czas grzecznie czekały w torbie aż postanowię coś napisać. A skoro tyle się naczekały, to warto o nich wpomnieć.

Oczywiście zamówiłam witaminy WellnesPack dla kobiet - tym razem aż dwa opakowania. Jedno w regularnej cenie (ok. 84 złote), drugie w promocji tygodniowej za dwie dyszki. Jestem z nich zadowolona, więc nie zastanawiałam się długo. Odstawiłam je na okres choroby. Może to brak tych witamin, może skutek działania silnych leków, może wynik zimy i ogrzewania w domu - moja cera wygląda obecnie okropnie. Dzisiaj wrócę do WellnessPacku i sama jestem ciekawa, jak sobie z tym poradzi.


Woda toaletowa na poniższym zdjęciu mnie zaintrygowała - Puressence z serii Ecobeauty. Spotkałam się z opinią, że to zapach który albo się kocha, albo się nienawidzi. Mogę się z tym zgodzić bo zapach jest dość specyficzny. W pierwszym momencie nie byłam nim zachwycona - przypominał mi zapach siana. Powąchałam go jeszcze kilkakrotnie w ciągu miesiąca i muszę przyznać, że zaczął mi się podobać, i to bardzo! Faktycznie pachnie sianem, ale i cytrusami no i cóż... takiego zapachu w swojej kolekcji jeszcze nie miałam. Dlatego zdecydowałam się na jego zakup. Jest wyjątkowy. W dodatku jest stworzony w 99% z naturalnych składników spełniających certyfikaty Fairtrade.



W promocji przy zakupie wody toaletowej dostałam za złotówkę (cena regularna: 50 zł) wygładzający krem pod oczy, również z serii Ecobeauty. Początkowo myślałam nad oddaniem go dla mojej mamy, ale krem pod oczy którego używam obecnie powoli się kończy, więc chyba zostawię go dla siebie. I tak - też pachnie siankiem! ;)



Powoli kończy się też mój podkład z Everlasting z Oriflame.  Tym razem wybrałam nowość, podkład Perfect Fusion. Według producenta ma wtapiać się ze skórą tak, by w ogóle nie było widać nałożonego podkładu. Wciąż jednak ma zapewniać krycie. Czy tak jest? Zobaczę. Spodziewałam się lekkiej i lejącej się formuły i mocno się zdziwiłam, gdy na dłoni okazał się być mocno kremowy. Niedługo okaże się, jak sprawuje się na buzi ale już teraz mogę pochwalić go za śliczny zapach (mila odmiana po Everlasting).



Kolejne są dwie pomadki Lip SPA Therapy - lubiłam wersję bezbarwną, teraz chcę wypróbować też te dające lekki kolor.



Wybrałam dwa kolory: Soft Rose i Natural Pink. Czaiłam ( i dalej się czaję) na Caring Nude, ale ciągle go brak w magazynie.

 

Udało mi się zdobyć na promocji róż Incontro z serii Giordani Gold. Bardzo podoba mi się naturalny ale jednocześnie lekko rozświetlający efekt jaki daje. Na warsztatach sprawdzał się świetnie. Cena wyjściowa była wysoka (miedzy 40-50 zł), na promocji za 25. Niestety, to edycja limitowana i możliwe, że nie można go już dostać.


 

W promocyjnych cenach była prawie cała kolekcja Incontro. To świetna kolekcja, więc szarpnęłam się także na mascarę pogrubiającą.



 Mascara ma tradycyjną, dużą szczoteczkę - jak dotąd współpracowało mi się z nią bardzo dobrze.



 I czy mogę zatrzymać się i zachwycić opakowaniami? Są piękne, eleganckie. W kolorze różowego złota. Nie tylko tych opakowań, ale i samych produktów będzie mi bardzo brakować. Zamierzam się jednak nimi cieszyć, póki je jeszcze mam ;).



Mam opory przed kupnem któregoś z drogich serum do rzęs, które na blogach są ostatnio bardzo popularne. Dlatego póki co, postawiłam na coś tańszego - HyperStretch Lash Serum


Nie jest wskazane czy należy stosować produkt na dzień czy na noc. Ja będę go nakładać wieczorem, przed pójściem spać, na linię rzęs.



To już całe zakupy :) Powtarzam - produkty u mnie trochę przeleżały, więc zapewne niedługo można się spodziewać kolejnego posta, z następnego katalogu. Dajcie znać, czy zrobić post poświęcony któremuś z produktów . Jak widać ciągle kombinuję ze zdjęciami i mam nadzieję, że uda mi się uchwycić kolory i ich nie przekłamywać.

 Mam teraz więcej sił i chęci do... właściwie wszystkiego. Postaram się więc publikować częściej i urozmaicić posty pojawiające się tutaj. Ale! Najpierw trzeba podsumować styczeń. Dlatego szykujcie się (i ja też się szykuję) na ulubieńców i projekt denko.

niedziela, 5 stycznia 2014

Czyste konto z Gościem Specjalnym! część druga

Mówi się, że nie należy przenosić niedokończonych spraw ze starego do nowego roku... ale ja właśnie tak zrobiłam :P  Wszystkiego najlepszego w 2014 i miłego czytania/oglądania kolejnej części ogromnego, gigantycznego, monstrualnego DENKA!


Gość Specjalny oczywiście dalej czuwa - oto kolejna część tego, co wyleciało z jego pustej głowy.


 Mała porcja kolorówki, ale wylizana do suchości, co najlepiej świadczy o tym, jak bardzo lubię te produkty. Pierwsze pudełeczko, wyraźnie po przejściach to puder ryżowy firmy Mariza. Nie, nie spadł z siódmego piętra i nie dlatego jest sklejony taśmą. Opakowanie jest bardzo słabe, wieczko pęka podczas normalnego używania produktu, a pokrywka z dziurkami wyskoczyła już podczas próby odklejenia folii zabezpieczającej, oczywiście wysypując mnóstwo produktu. To jedyna wada tego produktu - kosmetyk sam w sobie jest świetny, matuje skórę na wiele godzin przy użyciu zaledwie niewielkiej ilości pudru. Nie pozostawia na twarzy "efektu ciasta".  Gdyby nie opakowanie, byłby to puder idealny.
Następny jest róż Silky Touch Essence - tak wygląda każde zużyte przeze mnie opakowanie, nie mogę sobie darować chociaż odrobinki tego produktu. A zużycie takiego opakowania jednak trochę trwa. Delikatnie rozświetla, pod żadnym pozorem nie robi plam i długo pozostaje na skórze. Eksperymentuję z różnymi kolorami. Zdecydowany faworyt.
Przy kolejnym kosmetyku niespodzianki nie będzie - to również ulubieniec. Tusz do rzęs I <3 extreme to dla mnie najlepszy tusz od Essence. Nie osypuje się, nie skleja rzęs, ładnie pogrubia i delikatnie wydłuża rzęsy. Jest bardzo wydajny i w połączeniu z dużą pojemnością sprawia, że niemożliwe dla mnie jest pełne zużycie tego tuszu przed jego zgęstnieniem. Na szczęście nie następuje to zbyt szybko.
Chociaż w poprzedniej części zmuszona byłam zjechać szampon do włosów Avon, to w tej części firma się rehabilituje. Mowa o kremie BB Ideal Flawless - może nie jest to krem BB, ale na pewno jest to bardzo fajny, lekki podkład na cieplejsze miesiące. Delikatnie kryje i rozświetla skórę. Po nałożeniu produktu twarz można jeszcze lekko przypudrować, jednak ja często z tego rezygnowałam. Na pewno wrócę do niego na wiosnę.


Testery wód toaletowych La Rive trafiły do mnie przez przypadek przy likwidacji sklepu, w którym pracowała znajoma. Pewnie nawet bym o nich nie wspomniała, gdyby nie to, że jeden z tych zapachów został moim ulubieńcem: Grey Point - rozstałam się z nim z bólem i jakie było moje zdziwienie, gdy przy poszukiwaniach tej wody na Allegro okazało się, że to zapach męski! Cóż, dla mnie to typowy unisex. Z kolei Magic Girl to bardzo słodki zapach, duszący. Niespecjalnie przypadł mi do gustu. Lubię pachnieć inaczej w zależności od nastroju, pory roku, etc. i jak widać nawet ten, niekoniecznie w moim stylu zapach, miał swój czas. To wody mało wydajne, zapach nie utrzymuje się na długo, jednak na co dzień lub "do sklepu po bułki" w zupełności dla mnie wystarczający.


Odchodząc od kosmetyków, ale nadal zostając przy tematyce urody - od października udało mi się wykończyć aż 3 opakowania witamin z Oriflame, czyli WellnessPack dla kobiet. Jestem dumna, że udało mi się (i nadal udaje) brać je systematycznie. Co mnie bardzo ucieszyło i czego się właściwie nie spodziewałam - odkąd zaczęłam zażywać te witaminy, moje włosy zaczęły szybciej rosnąć. Marzę o długich włosach, więc w dalszym ciągu korzystam z tego zestawu. Zastanawiam się czy post z opisem i recenzją produktu jest dobrym pomysłem?

I tak projekt denko dobiegł końca! Mam teraz nauczkę, by nie zbierać wykończonych produktów przez tak długi czas. Dlatego też post z Projektem Denko będzie się pojawiać na blogu raz w miesiącu. Następny pod koniec stycznia lub na początku lutego.

Denkujcie ile wlezie i trzymajcie się ciepło. :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...