Mówi się, że nie należy przenosić niedokończonych spraw ze starego do nowego roku... ale ja właśnie tak zrobiłam :P Wszystkiego najlepszego w 2014 i miłego czytania/oglądania kolejnej części ogromnego, gigantycznego, monstrualnego DENKA!
Gość Specjalny oczywiście dalej czuwa - oto kolejna część tego, co wyleciało z jego pustej głowy.
Mała porcja kolorówki, ale wylizana do suchości, co najlepiej świadczy o
tym, jak bardzo lubię te produkty. Pierwsze pudełeczko, wyraźnie po
przejściach to puder ryżowy firmy Mariza. Nie, nie spadł z
siódmego piętra i nie dlatego jest sklejony taśmą. Opakowanie jest
bardzo słabe, wieczko pęka podczas normalnego używania produktu, a
pokrywka z dziurkami wyskoczyła już podczas próby odklejenia folii
zabezpieczającej, oczywiście wysypując mnóstwo produktu. To jedyna wada
tego produktu - kosmetyk sam w sobie jest świetny, matuje skórę na wiele
godzin przy użyciu zaledwie niewielkiej ilości pudru. Nie pozostawia na
twarzy "efektu ciasta". Gdyby nie opakowanie, byłby to puder idealny.
Następny jest róż Silky Touch Essence
- tak wygląda każde zużyte przeze mnie opakowanie, nie mogę sobie
darować chociaż odrobinki tego produktu. A zużycie takiego opakowania
jednak trochę trwa. Delikatnie rozświetla, pod żadnym pozorem nie robi
plam i długo pozostaje na skórze. Eksperymentuję z różnymi kolorami.
Zdecydowany faworyt.
Przy kolejnym kosmetyku niespodzianki nie będzie - to również ulubieniec. Tusz do rzęs I <3 extreme
to dla mnie najlepszy tusz od Essence. Nie osypuje się, nie skleja rzęs,
ładnie pogrubia i delikatnie wydłuża rzęsy. Jest bardzo wydajny i w
połączeniu z dużą pojemnością sprawia, że niemożliwe dla mnie jest pełne
zużycie tego tuszu przed jego zgęstnieniem. Na szczęście nie następuje
to zbyt szybko.
Chociaż w poprzedniej części zmuszona byłam zjechać szampon do włosów Avon, to w tej części firma się rehabilituje. Mowa o kremie BB Ideal Flawless - może
nie jest to krem BB, ale na pewno jest to bardzo fajny, lekki podkład
na cieplejsze miesiące. Delikatnie kryje i rozświetla skórę. Po
nałożeniu produktu twarz można jeszcze lekko przypudrować, jednak ja
często z tego rezygnowałam. Na pewno wrócę do niego na wiosnę.
Testery wód toaletowych La Rive trafiły do mnie przez przypadek
przy likwidacji sklepu, w którym pracowała znajoma. Pewnie nawet bym o
nich nie wspomniała, gdyby nie to, że jeden z tych zapachów został moim
ulubieńcem: Grey Point - rozstałam się z nim z bólem i jakie było
moje zdziwienie, gdy przy poszukiwaniach tej wody na Allegro okazało
się, że to zapach męski! Cóż, dla mnie to typowy unisex. Z kolei Magic Girl
to bardzo słodki zapach, duszący. Niespecjalnie przypadł mi do gustu.
Lubię pachnieć inaczej w zależności od nastroju, pory roku, etc. i jak
widać nawet ten, niekoniecznie w moim stylu zapach, miał swój czas. To
wody mało wydajne, zapach nie utrzymuje się na długo, jednak na co dzień
lub "do sklepu po bułki" w zupełności dla mnie wystarczający.
Odchodząc od kosmetyków, ale nadal zostając przy tematyce urody - od października udało mi się wykończyć aż 3 opakowania witamin z Oriflame, czyli WellnessPack dla kobiet. Jestem dumna, że udało mi się (i nadal udaje) brać je systematycznie. Co mnie bardzo ucieszyło i czego się właściwie nie spodziewałam - odkąd zaczęłam zażywać te witaminy, moje włosy zaczęły szybciej rosnąć. Marzę o długich włosach, więc w dalszym ciągu korzystam z tego zestawu. Zastanawiam się czy post z opisem i recenzją produktu jest dobrym pomysłem?
I tak projekt denko dobiegł końca! Mam teraz nauczkę, by nie zbierać wykończonych produktów przez tak długi czas. Dlatego też post z Projektem Denko będzie się pojawiać na blogu raz w miesiącu. Następny pod koniec stycznia lub na początku lutego.
Denkujcie ile wlezie i trzymajcie się ciepło. :)
Ja też bardzo lubi tusz Essence :) Jednak zauważyłam, że u mnie sie osypuje, co dopiero zauważyłam po jakimś miesiącu stosowania. Ale i tak uwielbiam :).
OdpowiedzUsuńTak chcemy osobną notkę o tych witaminach z Oriflame! :D
OdpowiedzUsuń